Millefiori Milano Green Fig & Iris

Millefiori Green Fig & Iris
Świeca Millefiori Green Fig & Iris.
Jaki zapach skrywa się za nazwą Green Fig & Iris?

Producent skusił mnie obietnicą ciepłego aromatu, który otwiera się delikatnym akcentem fiołka i zielonych nut. W sercu kompozycji zielona figa i irys łączą się się w harmonii z drzewem kaszmirowym, sandałowcem i odrobiną kawy.

Nuty głowy: zroszone zielone liście, fiołek
Nuty serca: irys, zielona figa
Nuty bazy: drzewo sandałowe, kawa, drzewo kaszmirowe

Czy właśnie tak pachnie?

Tak! Wyraźnie wyczuwam większość podanych nut, natomiast nie spodziewałam się tak urzekającego efektu jaki dało ich połączenie. Motywem przewodnim jest drzewko figowe. Na sucho, i zaraz po zapaleniu czuć lekko miętową świeżość pokruszonych listków, w bardzo subtelnej otoczce fiołkowej słodyczy. Po krótkiej chwili uwalnia się biel figowego soku, i zapach ukazuje swój ostateczny charakter. Figa jest mleczna, ciepła i niemal zmysłowa. Odrobina pudrowego irysa łagodzi jej gorzkość, i w płynny sposób łączy akordy zielone z białymi. Kompozycja wykończona jest kawową nutą. Bez wątpienia to właśnie ona jest składnikiem, który odróżnia Green Fig & Iris od innych figowych mikstur. To połączenie kawy z mlecznym sokiem i zielenią jest dziwne, a jednocześnie intrygujące. W zeszłym tygodniu sięgałam po nią co wieczór, i za każdym razem zapach sprawiał mi taką samą radość.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

Ja: „Co czujesz?” 
On: „Coś dziwnego. To jest świeże, ale nie do końca. Nie wiem. Ładne, ale dziwne.”
On: Tego samego dnia w trakcie oglądania filmu doznaje olśnienia. „Wiem! To pachnie jak coś zielone polane skondensowanym mlekiem z tubki!”
Ja: Zanim zorientowałam się o czym mówi, zdążyłam z obrzydzeniem spojrzeć na mój nadgryziony kawałek arbuza.

Czy Green Fig & Iris pachnie luksusowo?

Zdecydowanie tak! I wcale nie chodzi o to, że ten akord zapachowy spotkałam dotychczas tylko w perfumach i świecach niszowych/luksusowych. Ta kompozycja jest przemyślana i dopracowana, a poszczególne nuty zapachowe zgrabnie się przeplatają tworząc piękny, zapachowy obraz. Idealnie zachowano tu proporcje między naturalnością, a perfumeryjną fantazją.

A co z intensywnością?

Jest świetna. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że będę cieszyć się tym zapachem w salonie. Przy dłuższym paleniu w sypialni (20m) mleczno-kawowa nuta gęstniała i stawała się zbyt przytłaczająca. Na większej przestrzeni zapach rozwinął skrzydła, i stworzył przepiękną, letnią atmosferę z dużą dawką zieleni. Zapach uwalnia się już po 10 minutach od rozpalenia.

Czy świeca wygląda ładnie?

Tak! Wygląda bardzo ładnie. Green Fig & Iris pochodzi z kolekcji Natural, która mieni się wszystkimi kolorami tęczy i skrywa zapachy otaczającej nas natury. Świeca zapakowana jest w czarny kartonik, a sam pojemnik wykonany jest z masywnego, zielonego szkła. Papuzia zieleń nie należy do moich ulubionych kolorów, ale muszę przyznać, że świetnie pasuje do tego zapachu.

A  jak spisuje się w trakcie palenia?

Bardzo dobrze! Wosk pali się czysto i nie zmienia koloru. Knot nie kruszy się, nie tworzy grzybka, nie kopci i pali się równym płomieniem. Niestety, w trakcie dłuższego palenia knot lekko się przechyla, przez co zawsze pozostaje niewielki, jednostronny tunel. Według informacji na opakowaniu, 180g wosku powinno wystarczyć na 30-60 godzin palenia. Moja świeca zmierza w kierunku 50 godzin, co jest dość typową wydajnością dla takich gabarytów.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu prawie całej świecy.

Ile kosztuje i czy uważam, że jest warta swojej ceny?

W regularnej sprzedaży świece z kolekcji Natural kosztują ok. 65zł., ale od czasu do czasu można je upolować na promocji za ok. 50zł. Biorąc po uwagę jakość zapachu oraz samego wosku i wygląd świecy, uważam, że jest to bardzo uczciwa cena. Nie tylko nie żałuję zakupu, ale już zamówiłam dwie inne świece z tej serii.

Co można z nią robić?

a) palić w upalny dzień w salonie i wyobrażać sobie, że jest się w Grecji
b) palić zimą w sypialni i pomarzyć o lecie
c) podarować komuś kto jest przepracowany i marzy o śródziemnomorskich wakacjach
d) postawić bez zapalania na nocnym stoliku, i zasypiać w towarzystwie delikatnej zielonej woni
e) użyć pojemnik jako lampion na małe świeczki

Kto powinien poznać ten zapach?

Każdy, do kogo przemawia wizja filiżanki kawy pitej w cieniu figowca.

 

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Emerald Isle

Jaki zapach kryje się za nazwą Emerald Isle?

Producent obiecuje mi wędrówkę po zielonych łąkach i falistych wzgórzach Irlandii.

Nuty głowy: mokra łąka
Nuty serca: zielona herbata, zawilec
Nuty bazy: piżmo

Czy właśnie tak pachnie?

Bez wątpienia czuję tu mokrą łąkę. Zapach zieleni połączonej z wilgotną ziemią jest dość autentyczny i nieco przypomina mi bazę jaką znam z Catching Fireflies od Goose Creek. Problem polega na tym, że to co pięknie pachnie w swoim naturalnym środowisku, nie do końca sprawdza się jako aromatyczny dodatek do domu. Ten efekt lekko rozkładającej się roślinności, nie do końca przypadł mi do gustu i zabrakło mi drzewnej nuty, która trochę osuszyłaby tą błotnistą wilgoć. Zamiast tego, nos tworzący Emerald Isle wpadł na pomysł aby dodać tu mokre fusy zielonej herbaty i cytrynę. Szkoda, że nie jest to werbena albo chociaż bergamotka. Kwaśny, świeżo wyciśnięty sok z cytryny nie tylko dominuje kompozycję, ale jest kompletnie oddzielony od reszty i żyje własnym życiem. Momentami miałam wrażenie, że w pokoju pali się świeca ctrynowa, która próbuje zamaskować jakiś nieprzyjemny smrodek. Nie wyczuwam tu żadnych kwiatów, a piżmo jest prawdopodobnie odpowiedzialne za lekko brudne tło. Podsumowując – Emerald Isle to przechadzka po podmokłej trawiastej łące z wielkim kubkiem mocnej zielonej herbaty zaprawionej plastrami cytryny.

Czy jest to nowy zapach?

Tak. Emerald Isle pojawił się na amerykańskim rynku w roku 2017, jako część limitowanej kolekcji wydanej z okazji dnia Św. Patryka. Nie trafił do oficjalnej sprzedaży w Europie.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

Ja: „Co czujesz?”
On: „Odświeżacz powietrza” 
Ja: „No! Postaraj się trochę…”
On: (po dłuższej chwili namysłu) „Cytrynowy odświeżacz powietrza”

Czy Emerald Isle pachnie luksusowo?

Nie! Moim skromnym zdaniem kompozycja jest niedopracowana i stworzona nieco na siłę.

A co z intensywnością?

Intensywność to powód, dla którego tak długo zwlekałam z napisaniem recenzji. Trafił do mnie dziwny egzemplarz, w którym substancje zapachowe oddzieliły się od wosku. W świecy bardzo wyraźnie widać warstwy jaśniejsze i ciemniejsze, i podobnie przebiega samo palenie. Jednego dnia zapach uwalnia się  bez problemu, a przy kolejnym razie nie czuję zupełnie nic. Czytałam recenzje zapewniające o doskonałej mocy tej świecy. Ja niestety nie mogę tego potwierdzić, ponieważ nawet w najlepszych momentach intensywność zapachu jest bardzo umiarkowana.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu połowy świecy.

Czy kupiłam ten produkt sama i uważam, że jest wart swojej ceny?

Tak, świecę kupiłam sama korzystając z możliwości nabycia jej w USA. Na promocji kosztowała ok. 15$, i nie jestem przekonana czy z punktu widzenia samego zapachu jest warta nawet tyle. Jeśli pojawi się ponownie w przyszłym roku, z pewnością nie będę na nią polować.

Czy kupiłabym Emerald Isle komuś kto lubi trawiaste zapachy ?

Nie! Kupiłabym ją jedynie kolekcjonerowi świec Yankee, ze względu na wygląd i ograniczoną dostępność.

 

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Beach Walk

Yankee Candle Beach Walk.
Wosk zapachowy Yankee Candle Beach Walk.
Jaki zapach skrywa się za nazwą Beach Walk?

Według producenta powinno być to połączenie orzeźwiającej słonej wody i morskiego piżma, ogrzane słonecznymi nutami mandarynki i kwiatu pomarańczy.

Nuty głowy: ozon, tangerynka, klementynka
Nuty serca: irlandzki mech, słona woda, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: piżmo

„Morskie piżmo”- a co to takiego? Może to tylko błąd na stronie, i w rzeczywistości chodzi o morskie algi…

Czy Beach Walk naprawdę pachnie jak przechadzka po plaży?

Muszę przyznać, że tak. Przypomina mi wieczory w nadmorskim kurorcie, kiedy człowiek bierze prysznic, zakłada świeże ubranie i wybiera się na spacer brzegiem morza. Zapach słonych fal przeplata się z czystością bawełnianej sukienki, a lekki wiatr przynosi zapach kwiatów rosnących w hotelowych ogrodach.

A teraz trochę konkretów. Beach Walk jest dla mnie jedynym (z tych, które poznałam oczywiście) morskim zapachem Yankee, który ma coś wspólnego z morzem. Cała reszta to:
a) tania woda kolońska
b) odświeżacz powietrza
c) proszek do prania

Zamiast klimatów kolońskich, mamy tu algowo-słony akord, który naprawdę nieźle imituje morską bryzę. Nie czuję tu wymienianego w składzie kwiatu pomarańczy. Jest to raczej coś, co przypomina mi kremowy zapach jaśminowca (nie mylić z jaśminem), wymieszany z odrobiną mandarynki. Kwiatowy akcent jest silnie zaznaczony i ładnie równoważy wodorostową nutę. Dzięki temu całość nie pachnie jak akwarium z rybkami. Obecność piżma, które przyjęło tu formę czystej bawełny, dodaje lekkości i podkreśla świeży charakter kompozycji.

Czy jest to nowy zapach?

Nie. Nie wiem kiedy dokładnie wyszedł na rynek, ale z pewnością był w sprzedaży już w roku 2010, i był jednym z pierwszych zapachów Yankee jakie poznałam. W Europie został wycofany, natomiast w USA można go znaleźć w stałej ofercie.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

Ja: „Co czujesz?”
On: „Jakiś kwiatkowy odświeżacz.”  

Czy Beach Walk pachnie luksusowo?

Nie. Zapach jest dość prosty, a morskie akordy sprawiają, że jest nieco sztuczny.

A co z intensywnością?

To chyba najdelikatniejsza „morska” kompozycja Yankee z jaką miałam do czynienia. W sypialni (15m) użyłam całej tarty, i aby napisać tą recenzję musiałam co chwilę wychodzić i wracać do pokoju aby dobrze wczuć się w zapach. Doświadczenie podpowiada mi, że taka moc wosku jest zapowiedzią podobnej mocy w formie świecy.

A jak trwałość?

Delikatna mgiełka unosiła się w okolicach sypialni przez ok. 5 godzin. To jeden z tych zapachów, które tworzą miłe tło w domu. Niby go nie ma, ale od czasu do czasu gdy kręciłam się po domu zaskakiwał mnie  swoją obecnością.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu jednego wosku.

Czy kupiłam ten produkt sama i uważam, że jest wart swojej ceny?

Nie pamiętam gdzie i za ile go kupiłam – w najgorszym wypadku mógł kosztować 9zł. W przypadku tego zapachu, jest to niezła cena za możliwość poznania/przypomnienia sobie klasyka.

Czy kupiłabym świecę Beach Walk przyjaciółce, która lubi morskie zapachy?

Tylko takiej, która jest fanką subtelnych aromatów i szuka świecy do (małej) sypialni.

Czy kupię ten zapach ponownie?

Nie! Nie przepadam za morskimi świecami. Kombinację wilgotnego powietrza, słonej wody i wodorostów, która tworzy niepowtarzalny klimat na wakacjach, doceniam jedynie nad morzem.

 

[rwp-review id=”0″]