Yankee Candle Over The River

Yankee Candle Over The River
Wosk zapachowy Yankee Candle Over The River.
Jaki zapach skrywa Over The River?

Według producenta zapach powinien skojarzyć mi się ze spacerowaniem nad rzeką.

Nuty głowy: mandaraynka, czarny pieprz, świeża zieleń
Nuty serca: lawenda, szałwia, geranium
Nuty bazy: drzewo sandałowe, mech dębowy, bursztyn

Czy naprawdę pachnie jak spacer nad rzeką?

Nie, raczej jak wypachniony wędkarz, który siedzi nad wodą i umila sobie czas obieraniem pomarańczy.

Zaraz po zapaleniu poczułam całkiem przyjemną, ciepłą, szałwiowo-cytrusową mgiełkę oplatającą wilgotne drewno. Niestety, okazało się, że żywiczna baza jest tak słaba i rozmyta, że nie dała rady spoić wszystkich nut i zaokrąglić kompozycji. Zapach bardzo szybko się rozwarstwia, i na pierwszy plan wysuwa się akord mało wyrafinowanej wody kolońskiej z ostrą lawendą w roli głównej.  Czasami pojawia się trochę pomarańczowej skórki, gdzieś tam zamajaczy szałwia, ale to trochę za mało aby ukryć wrażenie wtórności. Over The River jest sztuczny i nudny jak 70% błękitnych zapachów od Yankee.

Czy jest to nowy zapach?

Nie. Swoją premierę miał w roku 2011, a kilka lat później pojawił się w ofercie europejskiej pod nazwą River Valley. W chwili obecnej można go kupić w USA (w wielu formatach), natomiast w Europie jest dość trudny do upolowania.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

Ja: „Co czujesz?”
On: „Mojego wujka”
Ja: „Jakiego wujka?”
On: „Takiego co mieszkał w Niemczech i zawsze pachniał najmocniej ze wszystkich.”

Czy Over The River pachnie luksusowo?

Nie! Jest oparty na tanim, kolońskim akordzie, który ciągnie go w odwrotnym kierunku.

A co z intensywnością?

Jest umiarkowana. Pół tarty paliłam w sypialni (15m) i tam jego moc była wystarczająca. Podejrzewam, że zapach w formie świecy będzie słabiutki.

A jak trwałość?

Pachniał dość wyraźnie przez pierwszą godzinę. Przez kolejnych pięć powoli gasł, i czułam go tylko wtedy, gdy od nowa wchodziłam do pokoju.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu połowy wosku.

Czy kupiłam ten produkt sama i uważam, że jest wart swojej ceny?

Tak, kupiłam go w USA za 2$. Może być wart tej ceny dla kogoś, kto szuka w świecach zapachu męskich kosmetyków. Ja chyba wolałabym wydać te pieniądze na dwie drożdżówki z serem, i zjeść je na brzegu prawdziwej rzeki (z dala od pachnących wędkarzy).

Czy kupiłabym świecę Over The River przyjaciółce?

Tylko takiej, która przykłada większą wagę do etykiet, niż do samego zapachu.

 

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Catching Rays

Yankee Catching Rays
Wosk zapachowy Yankee Candle Catching Rays.
Jaki zapach skrywa Catching Rays?

Według producenta wyrazista pomarańcza i złoty bursztyn powinny przenieść mnie na plażę i ogrzać letnim słońcem.

Nuty głowy: pomarańcza
Nuty serca: lawenda, rozmaryn, geranium
Nuty bazy: bursztyn, cyprys, mech, piżmo

Nie lubię smażyć się na słońcu, wiec mam nadzieję, że nie będzie to zapach spalonej skóry, potu i olejku do opalania…

Czy Catching Rays pachnie jak słoneczna plaża?

Nie! Pachnie jak świeże pranie. To pranie mogło oczywiście suszyć się przy domku na plaży.

Otwarcie nieco mnie zniechęciło, ponieważ w czysty aromat proszku do prania wplątała się dość intensywna rozmarynowa nuta. Lubię rozmaryn w zapachach ziołowych i zielonych, ale takie pomieszanie kuchni z pralnią bardzo mnie drażniło. Na szczęście po 20 minutach ostry rozmaryn ustąpił miejsca pomarańczy. Nie jest to ani klasyczny cytrus, ani skórka, ani kwiat pomarańczy. Przypomina raczej olejek zapachowy, który dodaje się do kosmetyków. Ta delikatna sztuczność świetnie współgra z proszkowym tłem. W efekcie przez większość czasu cieszyłam się dość autentycznym zapachem świeżego prania, które jest już prawie suche, nagrzane słońcem i pachnące ciepłą nutą płynu do płukania. Po ok. 4 godzinach kompozycja weszła w fazę prasowania, do którego użyto wody lawendowej. Zrobiło się czysto i lekko parno.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

Ja: „Co czujesz?
On: „Nie wiem, bo czuję tylko pranie”
Ja: „Brawo!”
On: „Ale o co chodzi?”
Ja: „No o pranie….”
On: „A gdzie jest?” Rozgląda się zmieszany.
Ja: „No tutaj.” Wskazuję palcem na kominek.

Czy Catching Rays pachnie luksusowo?

I tak i nie. Sam zapach chemii gospodarczej  to nie jest woń, jaką nazwałabym luksusową. Ja jednak uwielbiam świeżo wypraną pościel, i każdy raz gdy przykładam głowę do czyściutkiej poduszki jest moją małą chwilą luksusu. To jest główny powód wysokiej oceny – zapach nie jest wybitny, ale sprawił mi wiele radości.

A co z intensywnością?

Jest idealna. Pół tarty wystarczyło aby w całym salonie(50m) pachniało czystością. Pomimo swojej mocy, okazał się być przyjemnym i dyskretnym kompanem na upalny dzień.

A jak trwałość?

Zaskakująco dobra. Połówka pachniała przez pełne 6 godzin. To jeden z tych wosków, które można (a nawet trzeba) dzielić na części.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu jednego wosku.

Czy kupiłam ten produkt sama i uważam, że jest wart swojej ceny?

Tak, wosk został przywieziony z USA i pewnie nie kosztował więcej niż 2$. Byłabym zawiedziona tylko wtedy, gdybym nie lubiła zapachów imitujących pranie.

Czy kupiłabym Catching Rays przyjaciółce, która lubi świeże zapachy?

Jak najbardziej! Jest to zapach przyjemny i bezpieczny – chętnie obdarowałabym nim wiele osób.

Czy kupię go ponownie?

Nie, ale tylko dlatego, że mam spory zapas podobnych świec. Poza tym nie lubię etykiet, które wyglądają jak wakacyjne zdjęcia nieznanych mi ludzi.

 

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Life’s A Breeze

Yankee Life's a Breeze
Wosk zapachowy Yankee Candle Life’s a Breeze.
Jaki zapach kryje się za nazwą Life’s A Breeze?

Yankee obiecuje mi zapach radosny i świeży jak morska bryza w bezchmurny dzień.

Nuty głowy: bergamotka, akord morskiego powietrza
Nuty serca: lawenda, mech
Nuty bazy: paczula

Brzmi nieźle. Lubię wszystkie te nuty (akord morskiego powietrza brzmi podejrzanie).

Czy właśnie tak pachnie?

O rany! Pachnie wieloma rzeczami, ale z pewnością nie morską bryzą. Bergamotka z dziwnym słonym dodatkiem tworzą dość sztuczne otwarcie. Następnie pojawia się końska dawka kolońskiej lawendy podbitej mokrą, piwniczną paczulą. Tyle fajnych sładników wymieszanych bez ładu i składu…  Zamiast świeżej, czystej mgiełki, dostałam wątpliwej urody aromat stęchłego prania, które najpierw leżało w szufladzie z kulkami lawendy, a następnie zostało „odświeżone” tanim dezodorantem. Nie widzę powodu, dla którego miałabym z premedytacją uraczyć dom zapachem, jakiego w codziennym życiu staram się unikać.

Jak wypadł ślepy test z udziałem męża, który nie jest świecomaniakiem ale potrafi docenić piękne zapachy?

On: Wchodzi do sypialni.
Ja: Siedzę na łóżku i czytam książkę.
On: „Straszny tu zaduch. Otworzę ci okno”
Ja: Nawet nie było sensu pytać „Co czujesz?”…

Czy Life’s A Breeze pachnie luksusowo?

Nie!

A co z intensywnością?

Jest bardzo dobra (niestety). Prawie całą tartę (część ukruszyła się na podłogę przy otwieraniu) paliłam w sypialni (15m) i po godzinie wyniosłam kominek, siebie i książkę na balkon. Tam zapach był mniej duszący, ale nadal intensywny.

A jak trwałość?

Świetna. Gdybym nie zgasiła tealighta po 6 godzinach, pewnie pachniałoby dużo dłużej.

Po jakim czasie używania napisałam tą recenzję?

Po wypaleniu jednego wosku.

Czy kupiłam ten produkt sama i uważam, że jest wart swojej ceny?

Tak, to kolejny wosk kupiony w USA za 1$. Biorąc pod uwagę, że mogłam go użyć jako materiał do recenzji, jakoś przeżyję ten wydatek.

Czy kupiłabym Life’s A Breeze przyjaciółce, która lubi morskie zapachy?

Nie! Istnieje ryzyko, że przyjdę do niej w odwiedziny, i będę musiała wąchać go ponownie.

 

[rwp-review id=”0″]