Yankee Candle Rainbow Cookie

Witajcie! Dzisiejszy wpis zacznę od krótkiego podsumowania kolekcji „Enjoy The Simple Things”. Czuję lekkie rozczarowanie, ponieważ elementem przewodnim jest słodycz. Zabrakło mi tu chłodnego, wiosennego wariantu – nawet mój ulubieniec Sun-Drenched Apricot Rose poszedł w kierunku ciepłego lata. A Calm & Quiet Place oraz Sweet Nothings spodobały mi się w formie wosku. Niestety, w trakcie palenia świec dominowała słodka perfumeryjna nuta. O tym, dlaczego Rainbow Cookie uplasował się na ostatnim miejscu dowiecie się z dzisiejszej recenzji 🙂

Yankee Rainbow Cookie
Wosk zapachowy Yankee Candle Rainbow Cookie
Jak pachnie Rainbow Cookie?

 Nuty zapachowe: brzoskwinia, pomarańcza, krem maślany, marakuja, kokos, waniliowy lukier

Moja babcia uwielbiała piec. Nie zdarzyło się, aby na niespodziewanych gości nie czekały pączki, racuchy, drożdżówki, placki z owocami lub kremowe torty. Wyjątek stanowiły rodzinne, niedzielne obiady. Tego dnia pałeczkę przejmowała ciocia, i na stół wjeżdżał „nowoczesny” deser w postaci owocowej galaretki udekorowanej „Śnieżką” i kolorową posypką. Myśl o trzęsącej się zawartości pucharka, pomagała mi uporać się z resztkami kotleta, i wypić znienawidzony kompot. Wszyscy bez wyjątku delektowali się tą bogatą mieszanką sztucznych kolorów, smaków i aromatów. Wspomnienie ukochanego deseru z lat 90-tych odnalazłam właśnie w Rainbow Cookie, i bynajmniej nie jest to komplement.  Kompozycja składa się z pomarańczowej galaretki w proszku, brzoskwiniowego kisielu w proszku, oraz niezastąpionej bitej śmietany… w proszku 🙄. Z wyjątkiem bladej nuty margaryny do pieczenia, nie wyczułam niczego, co można by uznać za „cookie”. Jest słodko, owocowo i bardzo sztucznie.

Intensywność i trwałość:

Wosk ma całkiem przyzwoitą moc. Pół tarty zasłodziło pokój dzienny w dwadzieścia minut, a zapach zaczął słabnąć dopiero po trzech godzinach.

Podsumowanie:

Słodkości w formie instant. Chętnie zjem galaretkę, uwielbiam kisiel, ale wolałabym, aby smak i aromat sztucznej bitej śmietany pozostał jedynie sympatycznym wspomnieniem. Warto wypróbować, jeśli lubicie zapachy słodyczy. Mnie z nimi nie po drodze, i dlatego wosk potraktuję jako zapachową ciekawostkę.

 

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Sun-Drenched Apricot Rose

 Witajcie! Czas najwyższy na recenzję Sun-Drenched Apricot Rose – mojego ulubieńca (niespodziewanego) z kolekcji wiosna 2018. Jeśli jesteście ciekawi co się stanie, gdy do jednego słoja wrzucone zostaną morele i róże, zapraszam do dalszej lektury 🙂

Yankee Sun-Drenched Apricot Rose
Świeca zapachowa Yankee Candle Sun-Drenched Apricot Rose
Jak pachnie Sun-Drenched Apricot Rose?

 Nuty zapachowe: suszona morela, kwiat nektarynki, morelowa róża, płatki gardenii, piżmo, puder

W moim zapachowym kalendarzu ciągle panuje zima. Ostatnie tygodnie upłynęły mi pod znakiem ambry, wanilii, słodkości i paczuli. Sun-Drenched Apricot Rose okazał się być powiewem świeżości i przypomniał mi, że mamy już marzec. Za chwilkę zawita wiosna, a po niej lato. A latem…. kwitną róże i dojrzewają morele. Ja czuję je już teraz 😀 ! Akord różany jest podobny do tego z Fresh Cut Roses. Nagrzane słońcem płatki i zielony cień świeżo ściętych łodyg.  Nie przesadzę jeśli powiem, że suszona morela jest tu podana genialnie. Jest autentyczna, i wyraźnie czuć szorstką skórkę skrywającą sprężysty miąższ. Obydwie nuty zgrabnie przeplatają się ze sobą tworząc ciepłą, letnią aurę. Ten zapach idealnie wpisuje się w motto kolekcji „Enjoy The Simple Things”. Od razu zachciało mi się sadzić kwiatki i zrywać owoce prosto z drzewa.

Świeca vs Wosk:

Jeśli podoba Wam się wosk i zastanawiacie się nad kupnem świecy, mam dla Was dobrą wiadomość – zapach jest niemal identyczniy. Ten pierwszy jest ciut bardziej morelowy, ale jest to naprawdę minimalna różnica. Tarta bardzo szybko traci zapach. Po godzinie pojawia się nuta charakterystyczna dla przeterminowanych wosków Yankee – rozgrzana parafina plus mokre siano. Świeca natomiast bardzo stabilnie uwalnia piękny aromat.

Intensywność i trwałość:

Intensywność zapachu idzie w parze z jego subtelnością. Lubię mocne zapachy, ale w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadza. Nie chodzi o to, że moc morelowej róży jest słaba. Myślę, że zachowano tu idealny balans, podkreślający naturalność kompozycji.  W pół godziny od zapalenia świecy, w całym salonie  unosiła się delikatna kwiatowo-owocowa mgiełka. Wisienką na torcie okazało się bezproblemowe palenie. Pełne jeziorko pojawiło się już po dwóch godzinach pierwszego palenia. Zazwyczaj odejmuję świecom Yankee jeden punkt za pojedynczy knot. Tutaj nie miało to żadnego wpływu na czas topienia się wosku. Super!

Opakowanie:

Moja świeca zamknięta jest w dużym słoju, ale zapach dostępny jest we wszystkich formatach.

Podsumowanie:

Morelowo-różany poemat w słonecznej oprawie. Szczerze polecam wszystkim, którzy tęsknią za beztroską lata. W szczególności miłośnikom róż i owoców „brzoskwiniopodobnych”.

[rwp-review id=”0″]

Yankee Candle Sweet Nothings

Z całej kolekcji Yankee Candle Wiosna 2018, to właśnie Sweet Nothings zaintrygował mnie najbardziej. Byłam bardzo ciekawa jaki zapach kryje się za uroczą nazwą i etykietą. Po dwóch dniach spędzonych w towarzystwie „czułych słówek”, jestem gotowa podzielić się moimi wrażeniami. Zapraszam do lektury i pozdrawiam:-)

Yankee Sweet Nothings
Świeca Yankee Candle Sweet Nothings
Jak pachnie Sweet Nothings?

 Nuty zapachowe: cyklamen, kwiat lotosu, wanilia, ambra, pudrowe piżmo.

Kiedy pierwszy raz uchyliłam pokrywkę świecy, zaczerpnęłam głęboko powierza. Znokautował mnie zapach uryny zakamuflowany kwiatowym talkiem. Wielki pozytywny szok – to będzie puder w stylu vintage! Zdziwiło mnie to, że Yankee ( ekspert od ciastek i cynamonu) mógłby stworzyć zapach, nawiązujący do wielkiej sztuki perfumiarstwa z minionej epoki. Jestem fanką i kolekcjonerką starych perfum, więc animalistyczne niuanse nie są mi obce. Wręcz przeciwnie. Przez lata nauczyłam się doceniać ich brudną zmysłowość. Po rozpaleniu nie mogłam uwierzyć własnemu nosowi. To była uproszczona wersja perfum „Joy” Jean Patou z lat 60-tych, w formie pudru do ciała. Odrobina cywetu,  kwiaty i przykurzone piżmo. Niestety, moja radość trwała jedynie kilka minut. Po tym czasie nastąpiła inwazja wanilii, która kompletnie popsuła cały efekt. Zrobiło się słodko i nijako – tytułowe sweet nothings w tłumaczeniu dosłownym 😉

Świeca vs Wosk:

Na sucho, jak i w początkowej fazie palenia, zapachy nie różnią się od siebie. Tarta dłużej zachowuje suchy, perfumeryjny i pudrowy klimat retro. Po dwóch godzinach pojawia się mydlana nuta. W przypadku świecy ominie Was efekt mydlin, jednak podobnie jak w  A Calm & Quiet Place czeka na Was spora dawka słodyczy. Sztuczne, nadmiernie słodkie wonie przyprawiają mnie o ból głowy i drapią w gardle. Z tego powodu Sweet Nothings będzie kolejną świecą z nowej kolekcji, którą zużyję porcjami w kominku – aromat jest lepiej wyczuwalny, a słodycz zdecydowanie bardziej subtelna. Nie przypadło mi do gustu to, jak zapach rozwija się w trakcie tradycyjnego palenia, dlatego świecę oceniam na 4.5. Tarta dostaje solidne 6.5 punktu.

Intensywność i trwałość:

Moc świecy nie dorównuje woskowi, który jest umiarkowanie intensywny. To chyba najsłabszy „pudrowiec” jakiego używałam. Na plus to, że pali się świetnie od pierwszej chwili. Nie ma problemu tunelowania, wosk topi się równo i szybko.

Yankee Sweet Nothings
Do słodkiego zapachu idealnie pasuje różowy kolor wosku.
Opakowanie:

Na zdjęciach widzicie duży, klasyczny słój Yankee.

Podsumowanie:

Sweet Nothings może wzbudzić skrajne odczucia. Nawet jeśli pudrowe zapachy są Wam bliskie, proponuję zacząć od wosku, ponieważ nie jest to klasyczny „baby powder”. Jeśli klimat vintage nie przypadnie Wam do gustu, ale doceniacie słodkie pudrowe tło, warto przetestować świecę. Ta przez większość czasu uwalnia aromat kwiatowo-waniliowego pudru, i powinna spodobać się fanom wanilii perfumeryjnej.

[rwp-review id=”0″]